W drugiej ciąży zresztą jak i w pierwszej mleko kokosowe było moim wrogiem. W szczególności w pierwszym trymetrze. Tym razem przeprosiłam się z nim dużo wcześniej niż myślałam, bo wczoraj, a nadal chodzę z brzuchem. Po pierwszej ciąży mleko kokosowe wprowadziłam do mojego jadłospisu na nowo, długo długo po porodzie. No ale nie o mleku kokosowym miało być tylko o jaglance.
To, że jaglanka teraz jest jednym z ulubionych dań wszystkich Instagram-owców to chyba wiemy, ale mi brakowało jakiejś jej nowej, fajnej i smacznej wersji. Zazwyczaj jadałam ją z cynamonem orzechami i syropem klonowym, ale ostatnio mi się przejadła i też nie za często gościła na moim śniadaniowym talerzu ostatnimi czasy.
Trochę przez przypadek, trochę dlatego że chciałam ją osłodzić młodej jakimiś suszonymi owocami, a nie syropem i trochę bo nie było nic w domu. Na talerz wjechała moja nowa wersja na prawdę przepysznej kokosowej jaglanki.
Kto ma ochotę zrobić ją jutro na śniadanie ??
Składniki:
- 1 szklanka kaszy jaglanej
- 1 szklanka wody
- 1 szklanka mleka kokosowego
- garść rodzynek
- jabłko obrane i pokrojone w kosteczkę
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- szczypta kurkumy
Kasze jaglaną prażymy delikatnie w suchym garnku. Kiedy się przypraży zalewamy zimną wodą i płuczemy kilka razy. W ten sposób traci ona swoją gorycz. Do przepłukanej delikatnie podprażonej kaszy wlewamy mleko kokosowe i wodę, zagotowujemy. Gdy wszystko się zagotuje, skręcamy ogień i na bardzo delikatnym ogniu dajemy jej dość ( ma wchłonąć całą wodę z mlekiem). W między czasie wrzucamy rodzynki, cynamon i kurkumę. Gotujemy parę minut, po czym dorzucamy jabłka i czekamy aż wszystko wciągnie wodę. Odstawiamy na parę minut jeszcze pod przykrywką i podajemy wszystkim głodomorom, małym i dużym.
Ja swoją oprószyłam na koniec domową granolą, na którą przepis znajdziecie
< TUTAJ> . Zosia zjadła bez żadnych dodatków.
SMACZNEGO !