Skip to content Skip to sidebar Skip to footer

No i stało się. ANEMIA.

 

IMG-20160625-WA0030.jpg

Tydzień po tygodniu. Lecimy według planu.9 treningów tygodniowo. Udaje się. 1 tydzień. Dwa. Kolejne. Pierwszy start, super forma. Wracam do treningów. Po kilku tygodniach mocnych rowerów, górzystego Cypru i wielu wielu interwałowych treningów zaczynam czuć zmęczenie. Głowa do góry, przecież cieżko trenujesz, masz prawo. Tak myślała moja głowa. Kolejne podróże, kolejny start. Białka Triathlon na przemęczeniu ale się udało. 2-gie miejsce motywuję więc cisnę dalej. Kolejny wyjazd, kolejne nieprzespane noce. Kopnehaga, 18 kilometrowy trening i mała kontuzja, ścięgna w prawym kolanie dają o sobie znać. Szybka rada u fizjoterapeuty, radzi odpocząć więc tak robię. Parę dni się obijam, jeżdżę na rowerze, zwiedzam Kopnehagę. Po powrocie do kraju wychodzę na bieganie, wracam szczęśliwa, jest lepiej nie boli. Na horyzoncie pojawia się 1/2, której bardzo się boję, czuję niedotrenowanie. Wskakuję więc na rower, pyk 90 kilometrów na wypoczęciu. Wydaję mi się, że wracam do żywych. WYDAJĘ.

Następnego dnia bieganie, ciężko jest utrzymać zawrotne tempo 6.00 min/km. ANALIZUJĘ. Nie wiem o co chodzi, już było dobrze. Start za parę dni, debiut na tym dystansie więc nie szaleję. Odpuszczam i czekam na start. Nic lepiej przygotowana nie będę.

Triathlon Energy w Strogardzie, debiut na tym dystansie, 1/2 IM zaczyna się poważny triathlon. Zabiło mnie bieganie. Podbiegi i temperatura nie pozwoliły dać z siebie wszystkiego na bieganiu. Trudno. 5:34, jak na debiut powinnam się cieszyć, a jednak jest niesmak wiem że mogłam mocniej, wiem że stać mnie na więcej.

Wracamy do treningów. Pierwsze wypadają interwały, czuję jeszcze nogi więc odpuszczam i w zamian robię wytrzymałość podstawową z przebieżkami. Następnego dnia rower, interwaly, dam radę wolę krócej ale mocniej. Po 3 interwale jest jeden wielki ryk. Łzy wypływają mi same z oczu, nie mam siły, nie mogę! Mam ochotę rzucić rower w las. Rozwalić go o te drzewa, wrzucić pod samochód! Niech ktoś po nim przejedzie przynajmniej będzie wymówka. Podjeżdża R mój Smentor (Mój mąż jest jak Marcin Konieczny dla swoich podopiecznych). Ma dwie minuty żeby mnie podbudować,  bo tyle czasu zostało do kolejnego interwału. Zaryczana krzyczę, że mam dość. On, że muszę spać i więcej jeść, żebym dotrwała do końca i będziemy działać po południu. Porozmawiamy z trenerami i spróbujemy coś zaradzić. 15 sekund… mówię no dobra zaciskam zęby i zaczynam pedałować tak mocno jak na interwał przystało.

 

Czy słusznie ? 

Pewnie nie, bo gdybym wiedziała to bym się już nie forsowała.

Po południu, mail do FABISZA (Trener triathlonowy, założyciel drużyny TRiWAWA, nasz znajomy, współorganizator triathlonowej majówki, prowadzi podcast 3XRADIO, który wszystkim tri zapaleńcom serdecznie polecam) z wielkim wyciem, POMOCY!

Pierwsze co każe to zrobić badania krwi. Potem analiza treningów. Następnego dnia jestem już w LABorAToriUM, pobierają krew wyniki popołudniu.

wychodzi….

 

ANEMIA !

 

Ale jak? Dlaczego? Od kiedy ? Skąd się to wzięło? Dlaczego właśnie teraz ?

Nie wiem dlaczego, nie wiem po co. Nie wiem skąd i dlaczego właśnie teraz. Nie wiem też, czym spowodowana, szukamy przyczyny. Niby żelazo w normie, ale wszystkie wyniki MCV, HCT, MHC itd wskazują na niedobory żelaza. Ferrytyna w normie, więc powinno się wchłaniać. B12 nie sprawdziłam, ale przy następny badaniu sprawdzę.

Czemu o tym piszę?

Żebyście się zatrzymali, kiedy kolejny tydzień z rzędu nie macie siły. Kiedy kolejne tygodnie przemęczenia odzywają się w sporcie, na treningach, czy na zawodach. Piszę, żebyście myśleli o tym, że nie jesteśmy niezniszczalni i że też mamy swoje limity. Piszę, żebyście się badali. My amatorzy nie mamy kadrowych lekarzy nad sobą, trenerów i całej gamy osób do pomocy. Mamy siebie i swoje głowy, bądźmy więc na tyle mądrzy żeby sprawdzić, raz na jakiś czas, czy nasz organizm nadąża za nami i naszymi treningami. Słuchajcie swojego organizmu i tego co on do nas mówi.

13411968_668489636623703_5802299315811140363_o

Z jednej strony jestem zła, że mnie dopadła, z drugie czuję ulgę, że znam przyczynę ciągłego zmęczenia, braku chęci i motywacji. Bałam się, że się wypaliłam, że mi odebrało motywacje. Że moja głowa mnie oszukuje.

 

Teraz czytam. Że anemia to choroba, która lubi kobiety i sportowców. Zostało mi więc delektowanie się byciem mamą i spędzanie aktywnie czasu, we dwie, na spokojnie, bo sił na bieganie i rower na razie brak.

IMG_20160628_131741.jpg

 

 

O.

Leave a comment

Znajdź mnie na Facebooku

Kliknij