biegająca bio mama

BLOG

10 prezentów dla tri

10 prezentów dla triathlonisty.

Każdy pewnie szuka przed Świętami tego jedynego i wymarzonego prezentu dla swego lubego. W standardzie byłaby piżamka, skarpetki i inne bajery, ale co robić kiedy ten luby jest triathlonistą, a my totalnie nie wiemy co jemu kupić?  I choć triathlon jest mocno gadżeciarskim sportem, a każdy triathlonista nawet na początku swej drogi praktycznie już wszystko ma, to uwieżrzcie mi że życie pod jednym dachem z pasjonatą triathlonowym przez wiele lat pozwoliło mi zostać specem w tej dziedzinie.  Dzisiaj na tapetę biorę 10 pewniaków, dla NIEGO. Bo my jesteśmy prostsze, wystarczy, że coś będzie kolorowe, ładne i świetnie sie prezentowało, wcale przecież nie musi być użyteczne, bo po co. Jednak w przypadku triathlonisty wcale tak nie jest, bo tam zaczynają się duże wymagania.  10 PEWNIAKÓW- PREZENTÓW DLA TRIATHLONISTY! 1. Dodatki kolarskie dla triathlonisty.  Dodatki kolarskie: RĘKAWKI, NOGAWKI. Tak jak w przypadku stroi nie ryzykowałabym z wyborem zarówno jeśli chodzi o design jak i rozmiar, tak w przypadku rękawków i nogawek macie pełne pole wyboru. Nie tylko dlatego, że są to dodatki, które nie musza juz apsowac idalnie do reszty ( tak jeśli Wasz luby siedzi w tym juz wystarczająco długo, to uwierzcie mi będzie dobierał kask do roweru skarpetki do ciuchów, a buty do kasku i okularów – odnoszę wrażenie że w tych kwestiach są juz prawie gorsi od nas ! ) Niemniej jednak rękawki i nogawki są bezpieczne, a w jednolitej kolorystyce już na pewno! Polecam Wam zajrzeć do Raso, Danielo, Olimpius – tanie, funkcjonalne, na obecną porę roku wersja WINTER, na lato można się pokusić o cieńszą wersję, chociaż ja swojej WINTER używam cały rok. <3 2. Akcesoria pływackie -prezent dla triathlonisty.  Akcesoria pływackie, i choć w pływackich tematach pokusiłabym się o gatki na basen, to jednak podstawą do tego jest rozmiarówka. Więc jeśli nie znacie rozmiaru, to poszukajcie w torbie na basen starych kąpielówek, albo po prostu skupcie się na akcesoriach. Polecam Wam bardzo ten model spodenko-gatek pływackich, trafią do każdego serca, są mega funkcjonalne i spodobają się tym co lubią i na krótko i da długo. Po za tym, fajnym pomysłem dla triathlonisty jest plecak TRIATHLONOWY, lub basenowy (jeśli takich oczywiście jeszcze nie posiada) oraz akcesoria treningowe łapki, płetwy, pullboy, fajne świąteczne czepki (takie możecie znaleźć w TYR POLSKA) okularki ale tutaj też czasami można popełnić gafę, więc lepiej iść w sprzęt bardziej uniwersalny, chyba że wiecie co Wasz triathlonista lubi i możecie śmiało to wrzucać na listę.  Jeśli interesują Was zakupy na TYR POLSKA to mam dla Was świąteczną zniżkę ! -15 % na wszystko -> KOD: BIOMAMA15 (przecenione i nie przecenione, korzystajcie i możecie polecać dalej bez ograniczeń) 3. AKCESORIA ROWEROWE – kolejny pewniak prezentowy. Trzeci trafiony prezent to akcesoria rowerowe! Tak tych tez nigdy za wiele. I choć uciekałabym o tematów takich jak koła carbonowe, lemondki, pedały i buty szosowe, bo to bywa czasami bardzo indywidualna sprawa to nie bałabym się takich gadżetów jak owijki, sprzęt do czyszczenia roweru, pompka porządna stalowa nożna, lub mała podręczna do zamocowania przy ramie, cz też na naboje. Ostatnio znalazłam fajny kubełek w decathlonie , który zawiera to co potrzeba i fajnie świątecznie wygląda. Po za tym zawsze fajnym rozwiązaniem, będzie fajny bidon, a dokładniej 2 TAKIE SAME, które wejdą do 2 koszyków w jego ulubionej szosie i będą się zacnie prezentować.( niekonieczne z jak największą ilością logotypów różnych światowych marek) wiem że takie często widujesz na wszystkich ważnych Tourach, ale nie zawsze taki bidon w rekach zwykłego kolarza jest fajny. Idź więc w klasykę, jednokolorowe, lub ciekawe w jego stylu, ale takie same! Najlepiej jakby pasowały kolorystycznie do sprzętu i koszyków. O właśnie koszyki to też fajny pomysł na prezent. Jeśli oczywiście nie ma już carbonowych ultralekkich wersji. Porządny, mały poręczny MULTITOOL też na pewno zaskoczy tego triathlonistę.  4. Kosmetyki dla kolarzy- numer 4 w prezentownik-u dla triathlonisty.  Jeśli jeszcze twój luby nie zaczął golić nóg, smarować się oliwką przed dłuższym wyjeżdżeniem wśród kolarskich kumpli to uwierz mi, ze to tylko kwestia czasu. Możesz wyjść naprzeciw temu i wyprzedzić go z zakupem tych kosmetyków zanim o nich pomyśli! Wybierz oliwkę do nóg lub krem na otarcia. Ten drugi w okresie zimowym na pewno przyda się na trenażer <3 5. Suplementy dla zdrowia i regeneracji MyPac. A może by tak zadbać o jego zdrowie i regenerację ? Przecież nikt nie chce aby ich partner wieczorami był nie dożycia i zamiast oglądać wspólnie kolejną romantyczną komedię na NETFLIX-ie w świątecznym klimacie, padał by do łóżka. Chcecie zadbać o jego zdrowie?! Polecam Wam suplementy stworzone przez triathlonistę dla triathlonistów – My Pac. OXI Pac – 3biotic, który zadba o jelita, w szczególności pod kątem bakterii które najbardziej narażone są podczas intensywnych treningów. Oraz OxiPac Forte, czyli wszystko co najlepsze w aronii zapakowane do kapsułek, które wspomogą regenerację po wysiłkową Waszych triathlonistów. Tego typu suplementy są polecane każdemu sportowcowi wytrzymałościowemu, wspierają niwelowanie skutku stresu oksydacyjnego, który jest wzmożony przy intensywnym wysiłku, chronią układ krwionośny i odpornościowy, oraz mogą wspomóc w wydolności sportowca i efektywności treningów (niwelując właśnie ten stres oksydacyjny który powstaje podczas treningów) TUTAJ TEŻ MAM DLA CIEBIE KOD na 20% zniżki w sklepie B-PAC KOD: biomama20 NIE KUPUJEMY suplementów typu BCAA, L-KARNITYNA itp, bo nie działają ! Suplementy MYPac znajdziecie na stronie www.mypac.pl i tutaj znowu mam dla Was świąteczną zniżkę -10% na wszystko KOD:BIEGAJACABIOMAMA 6. KARTA PODARUNKOWA – pewny prezent dla triathlonisty.  Wasz triathlonista przebąkuje, że potrzebował by nowych butów, koszulki do biegania, nie ma w czym biegać zimą, lub koniecznie musi odświeżyć garderobę ? Nie am nic bezpieczniejszego niż karta podarunkowa do dobrego sklepu sportowego. I tutaj raczej poszłabym w specjalistyczne sklepyaniżeli np Decathlon (nie ujmując Decathlonowi, bo sami robimy tam bardzo często zakupy). Bo skoro Wasz triathlonista siedzi w tym sporcie to raczej wybierze buty NIKE, niż KALENJI do biegania. I choć nie jestem zwolenniczką tego typu prezentów, bo zdecydowanie wolę te personalne, to tutaj jeśli nie znacie konkretnego rozmiaru, modelu i kroju to pokusiłabym się o ten mniej personalny prezent. Dla dobra obdarowanego 🙂 SKLEP BIEGACZA, największy w Polsce specjalistyczny sklep sportowy ma Wam do zaoferowania tego typu rozwiązanie. Możecie kartę kupić online i wydrukować w domu, a potem tylko włożyć do ślicznego pudełka i schować je pod choinką. PONADTO wrzućcie swojemu triathloniście Świąteczny KOD ZNIŻKOWY ode mnie na

10 prezentów dla triathlonisty. Read More »

Nike vaporfly next % testy butów biegowych

TESTY: NIKE VAPORFLY NEXT %. Czy te buty same biegają?

Pewnie każdy choć raz słyszał o tych butach. Nike stworzył model o który nie tylko było głosno, ale który nie łatwy jest do zdobycia. Gdy tylko pokazuje sie na półkach w sklepie buty wyprzedają się jak świeże bułeczki. A wywadawło by się, że tak zaawansowany model, nie będzie smacznym kąskiem dla każdego.  No właśnie więc jak to jest z tymi VAPORFLY-ami NEXT %? Czy one same biegają ?  Zacznijmy może od początku. Co mają te buty w sobie czego nie mają inne modele?  Ano przede wszystkim węglową płytkę która umieszczona jest w podeszwie buta. Ta płytka sprawia, że but zaliczany jest obecnie do najbardziej dynamicznych butów na rynku. Płyta daje mocne wybicie i dynamikę, działa trochę na zasadzie sprężyny. Moje pierwsze odczucia biegania w nim mogłabym porównać do przyczepionych przepołowionych piłeczek tenisowych do podeszwy. Czuć niesamowitą sprężystość. Ale nie tylko płytka sprawia że but jest innowacyjny. Całość podeszwy oprócz płytki wykonana jest z pianki ZOOMX, bardzo lekkiej, bardzo miękkiej i z bardzo rezponsywnego materiału. Dlatego pomimo że but jest twardy, jeśli chcielibyśmy go zgiąć w pół jest to prawie niemożliwe bez uszkadzania podeszwy, a dokładniej płytki w niej zatopionej. To ten sam but zarazem jest też niesamowicie miękki, przez co jest bardzo wygodny i przyjemny do użytkowania. Poza tym cholewka i materiał VAPOURWEAVE z jakiej jest ona wykonana jest bardzo delikatny, cienki i lekki, co daje naszej stopie niesamowity komfort. But waży 174 g, i ma drop 8mm.  Ok, to wszystko dotyczy technicznych detali dotyczących tego modelu. Jednak po co nam ta technologia jeśli but nie byłby taki idealny do biegania?  VAPORFLY NEXT %, wizualnie. Zanim jeszcze przejdę do ich właściwości treningowych to wspomnę tylko o ich wyglądzie. Przede wszystkim Vaporfly-e to bardzo futurystyczne buty. Zaczynając od ich podeszwy która ma swoje uzasadnienia w technologi, po całą cholewkę i kolorystykę kończąc. Każdy model VAPORFLY-i który wychodzi do sprzedaży ma inny kolor. Zatem możecie dokładnie wiedzieć kiedy ktoś zakupił swoje buty 🙂 Poza tym że wyglądają, tak jakbyśmy mogli na nich dosłownie odlecieć, to ich technologia na pewno wygrywa w mojej opinii nad ich designem 🙂  Moje pierwsze odczucia w VAPORFLY NEXT %. Przede wszystkim wygoda. But wydaje się tak delikatny, miękki i dopasowany, że jest w nim na prawdę wygodnie. Jest leciutki, ma fajny język i wiązanie, którego się nie czuje. Super rozwiązany został też zapiętek, który jest typowym rozwiązaniem w NIKE-ach, ale który idealnie sie sprawdza w tym bucie przy tak delikatnej cholewce. Cholewka jest z przewiewnego materiału przypominającego folię. Pięta jest wzmocniona.  No ale co z moimi odczuciami biegowymi ?  Juz Wam piszę. Moje zupełnie pierwsze odczucie podczas biegu w tych butach można by porównać do biegania w butach do których mamy przyczepione na podeszwie przedzielone na pół piłki tenisowe. Buty są niesamowicie dynamiczne, oddają masę energii. Jest to model którego ja osobiście na prawdę nie umiem porównać do innego modelu buta. Połączenie płytki węglowej i bardzo responsywnej piankiZOOMX, naprawdę udało się marce NIKE. Buty są twarde, a zarazem tak miękkie, że zachowują się trochę jak sprężyna. Buty jak na taki typowo uliczny model, mają minimalny, ale już większy niż ich poprzednik, bieżnik na przedniej części podeszwy po to aby w trudnych warunkach pogodowych zachowywały się dużo lepiej niż ich poprzednik vapourfly 4%. But dobrze zachowuję się na wilgotnym asfalcie, radzi sobie też na utwardzonym terenie leśnym.  Ja osobiście w tym modelu nie przebiegałam za dużo, ponieważ wydają mi się dosyć delikatne dlatego zostawiam je sobie na bardzo trudne jednostki biegowe i na starty. Ale w ramach testów przebiegałam każdy trening, od dłuższego wybiegania w luźnym tempie, po biegi ciągłe, tempówki i przebieżki.  Na długich luźnych wybieganiach buty są dynamiczne i po prostu mega wygodne. (Moje wybiegania to tempo około 5:25-5:35 min/km) Na biegach ciągłych (okolice 4:40-4:50) czuć już dużo większa dynamikę. Buty nadal pozostają super wygodne dla stopy. Noga nie męczy się, a ilośc pianki ZOOMX sprawia że lądowanie jest bardzo komfortowe dla stopy.  Tempówki i przebieżki. Tutaj zaczyna się dopiero prawdziwy potencjał tego buta. Im szybsze tempo tym bardziej dynamiczny staje się but, tym więcej energi oddaje nam podczas biegu.  Zatem schodzimy do pytania —–> Czy NIKE VAPORFLY NEXT % SAME BIEGAJA? Niestety musze Wam trochę ostudzić tą hipotezę, bo ŻADNE buty same nie biegają. Jeżeli biegacie 10 km w 55 minut to nie przebiegniecie w nich 10 km w 45 min. Jeżeli jednak biegacie 10 km w 40 min, to jest duże prawdopodobieństwo że przebiegniecie 10 km w 38+ min w tych butach. Jest w tym modelu coś, co na pewno pomoże Wam biegać szybciej niż dotychczas. Podstawą jest jednak Wasze przygotowanie.  Ten model butów biegowych wymusza szybsze bieganie na biegaczu. Są one tak dynamiczne i responsywne, że nogi same przyspieszają. Z mojego punktu widzenia, prawdziwy potencjał tych butów widzę dopiero przy prędkościach w granicach 4:00 min/km . Im szybciej biegamy tym więcej dają nam te buty. Wymuszają one szybsze bieganie, dużo szybciej przetacza się but po asfalcie. Jeśli chodzi o ich użytkowanie i ich moce biegowe to nie mam co do nich żadnych uwag. Jednak nie biegają same, a to biegacz biega i tylko od nas zależy czy wyciągniemy z nich potencjał czy nie.  Jedynym minusem VAPORFLY NEXT % to ich cena. Nie są to buty na każdą kieszeń, jeśli jednak ich cena nie zraża Was do zakupu, to szczerze polecam. Czy są warte swojej ceny ?? To zależy. Jeśli masz nie jeść przez półmiesiąca wartościowych obiadów, a w zamian zajadał się bułkami to raczej nie. Jesli ich zakup nie obciąża w ogóle twojego portfela, albo zamiant dwóch wyjść rodzinnych do knajpy możesz zafundować sobie takie buty to polecam.  Na pewno wyciągną one z Ciebie twój potencjał biegowy. Będą wymuszać szybsze bieganie i moga przyczynić się do nowych życiówek. Jednak pamiętaj że ten but jest szybki i najlepiej sprawdzi się u szybkich biegaczy. To właśnie oni wyciągną z niego wszystko to co w sobie skrywa.  Butki możecie kupić oczywiście na stronie mojego partnera Sklep Biegacza, jednak jest to bardzo chodliwy model który dostępny jest w ograniczonych ilościach. Dlatego najlepiej zapiszcie się do newslettera, i śledźcie ich profile w social mediach FACEBOOK & INSTAGRAM jeśli chcecie upolować swoją

TESTY: NIKE VAPORFLY NEXT %. Czy te buty same biegają? Read More »

BIEŻNIA MECHANICZNA Po co? dla kogo? czy warto?

BIEŻNIA MECHANICZNA – na co zwrócić uwagę przy wyborze bieżni i czy warto kupić?

Sport w czasach PANDEMII, chyba raczej tak powinnam zatytuować ten wpis. Wiem, że ostatnio bieżnia mechaniczna to temat tabu u sportowców amatorów i pro, chociaż Ci drudzy w większości od dawna są już jej posiadaczami. Skoro obostrzenia brzmią coraz bardziej niejasno i coraz bardziej restrykcyjnie. Nie wiemy czy biegać, czy nie. Czy wychylać nosa, dokąd najdalej możemy i na ile faktycznie jest to niebezpieczne dla naszego zdrowia ( mówię tu o możliwości zarażenia się wirusem podczas treningu ). Są Ci którzy mimo wszystko będą tupać nogą i próbować do końca postawić na swoje. Są tez tacy którzy akceptują sytuację i szukają z niej jakiegoś wyjścia i Ci piszą do mnie w wiadomościach pytania o bieżnię. Bieżnia u nas była na tapecie od 2 lat. Głównie chcieliśmy ją zakupić, bo w zimę bardzo cieżko u nas z treningami biegowymi, taką mamy sezonową prace i zima to szczyt naszego sezonu. Możemy biegać albo o świcie albo bardzo późno wieczorem, co w moim przypadku jest niemożliwe bo nie biegam nocą po lasach 🙁 Jednak zawsze podchodziliśmy troszkę sceptycznie do treningów na niej, no i jak u wszystkich zawsze były “lepsze” wydatki. Kiedy zamknęli granice, a my wracaliśmy do kraju ostatnim rejsowym samolotem, prawie uciekając z Cypru zanim PANDEMIA zacznie się na dobre. Wiedzieliśmy, że będziemy na obowiązkowej 14 dniowej kwarantannie. Wracając po ponad 2 tygodniach mocnych treningów na Cyprze na obozach, głównie rowerowych, było nam bardzo szkoda formy i pracy, żeby zaprzestać bieganiu zupełnie na 2 tygodnie. Zaczęły się rozmowy o bieżni, takie na poważnie. NO I STAŁO SIĘ… Przylecieliśmy w weekend a w środę bieżnia była już u nas w domu. Niemniej jednak zanim trafiła do nas, mój Rafał przeczytał chyba wszystkie dostępne artykuły dotyczące jej wyboru, rozmawiał z każdym kto jest w posiadaniu bieżni i to jemu możecie podziękować za powstanie tego tekstu. Ja tylko korzystam on ma wiedzę i chce się z Wami nią podzielić. Szczególne podziękowania tu dla dwójki krasnoludków, którzy tą bieżnię przywieźli nam pod drzwi prosto z Warszawy wiedząc, że nawet nie napiją się z nami kawy i nie wejdą na minutkę do środka. Jak się okazuje bieżnie chociażby te z decathlonu, są dostarczane przez kuriera, ale niestety kurierzy tych produktów nie dostarczają do drzwi tylko trzeba odbierać je z magazynów ( są za ciężkie). Trzeba więc po nie podjechać autem nie do sklepu, ale do magazynu regionalnego dla kurierów, pomimo, że na stronie napisane jest dostawa kurierem. Naszych dwóch krasnalów odebrało dla nas tą bieżnię i przywiozło do domu. Tacy prawdziwi pomocnicy ludzi w potrzebie, trenujący oczywiście i czujący klimat <3 DZIĘKUJEMY ! ! ! NA CO ZWRÓCIĆ UWAGE PRZY WYBOŻE BIEŻNI:  NASZA BIEŻNIA: Nasza bieżnia to bieżnia z DECATHLONU, marki DOMYOS INTENSE RUN  —-> PODRZUCAM WAM LINKA DO NIEJ JEŚLI CHCECIE ZOBACZYĆ WSZYSTKIE JEJ SPECYFIKACJE. Poniżej jednak skrócę jej zalety i wymienię ewentualne wady:  DOMYOS INTENSE RUN ZALETY: WADY: Ok no dobra, skoro temat jest mocno na topie to może napiszemy też jakie są w ogóle plusy biegania na bieżni mechanicznej. Bo skoro nie możemy teraz biegać na dworze to trzeba znaleźć plusy biegania w środku. Zalety biegania na bieżni mechanicznej :  MINUSY: TRICKI I TRICZKI ŻEBY WAM SIĘ DOBRZE BIEGAŁO: Tak ogólnie pisząc czy warto. Każda moja myśl mówi TAK ! Jestem zwolenniczką biegania na dworze, biegam w każdych temperaturach, uwielbiam mróz, gorzej znoszę ciepło. Nienawidzę trenowania w domu, ale są dni, momenty w życiu kiedy po prostu wyjście na dwór jest niemożliwe. Np trening z dzieckiem w domu, bieganie późnym wieczorem u nas na wsi, lub pandemia która zamyka nas w domach na kilka tygodni, a może nawet i miesięcy. Bieżnia jest super sposobem na trenowanie zawsze i bez wymówek, nie wiem na ile będziemy ją używać kiedy życie wróci do normy, ale wiem że nie będzie już szukania wymówek żeby na trening biegowy nie wyjść. W obecnej sytuacji jak nie musimy nie wychodzimy i praktycznie od 3 tygodni biegamy tylko na bieżni. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej którą kupiliśmy i nie przeszło mi ani razu przez myśl żeby zrezygnować z treningu biegowego w tym czasie, pod pretekstem że bieżnia jest “nudna”. POLECAMY KAŻDEMU. DZIECIAKI TEŻ JĄ UWIELBIAJĄ <3 Wielkie podziękowania dla mojego Rafała, bez którego wiedzy ten tekst by nie był tak merytoryczny. Ola

BIEŻNIA MECHANICZNA – na co zwrócić uwagę przy wyborze bieżni i czy warto kupić? Read More »

drenaż limfatyczny testy normateca

Normatec, czy to działa?

Nie raz pewnie widzieliście stoisko na ulicznych biegach gdzie biegacze siedzieli na wygodnych fotelach z nogami wsadzonymi w kosmicznie wielkie czarne skarpety. Część z Was zastanawiała się pewnie co to jest, część spróbowała, a część obeszła to dużym łukiem, wnioskując pod nosem że pewnie to kolejny wymysł producentów na sportowe gadżety. Kiedy marka NORMATEC odezwała się do mnie czy nie chciałabym tego przetestować, byłam zarazem zaskoczona i podekscytowana, bo w sumie nigdy nie miałam tego na nogach. Chcę aby ten artykuł był dla Was wartościowy, nie tylko pod kątem jak z tego korzystać, ale też do czego to w ogóle służy i w jaki sposób merytorycznie pisząc może to nas wspomóc. Nie bez przyczyny korzystają z tego typu urządzeń ekipy kolarskie na tourach. No ale moja wiedza w tym temacie była jednak znikoma, ograniczała się tylko do tego że wiedziałam, że takie coś istnieje. Dlatego poprosiłam o pomoc specjalistkę Ewelinę Wołos, przede wszystkim fizjoterapeutkę, ale też trenerkę specjalizującą się w treningu motorycznym i aktywną wybitna polską triathlonistkę, aby wsparła mnie swoją wiedzą odnośnie kosmicznych skarpet. NORMATEC, bo dane nam było testować produkty tej marki, to nic innego jak mechaniczny drenaż limfatyczny, który wykonywany jest za pomocą aparatu do kompresji pneumatycznej. Inaczej mówiąc jest to urządzenie które zawiera specjalne mankiety podzielone na komory, w których umieszcza się kończyny. Urządzenie, wtłaczając powietrze w kolejne sektory, wytwarza podciśnienie stymulujące układ limfatyczny do pracy. Ponadto NORMATEC jest urządzeniem akumulatorowym i przenośnym, naładowany możecie stosować wszędzie. Jest też specjalna aplikacja do niego dzięki której możecie sterować urządzeniem, ustalając czas i intensywność pracy. Zadaniem takiego aparatu jest regeneracja układu limfatycznego, usuwanie zbędnych metabolitów i pomoc w usuwaniu ewentualnych obrzęków (jeżeli ktoś ma do tego na przykład predyspozycje). I to właśnie o jego zastosowaniu, celach i ewentualnych problemach będę z Eweliną rozmawiać.Wrzucam Wam naszą rozmowę w postaci wywiadu, bo taki też wywiad przeprowadziłam. <3 1. JA: Przede wszystkim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie co to jest ten układ limfatyczny? Jak działa? Odp Eweliny: Układ limfatyczny to sieć naczyń chłonnych, które z tkanek śródmiąższowych zbierają białka i płyn tkankowy, następnie za pomocą limfy dalej transportują go do węzłów chłonnych (np. w pachwinie), produkowane tam limfocyty oczyszczają go z substancji toksycznych. Dalej transport limfy biegnie naczyniami limfatycznymi (pniami) w kierunku przewodu piersiowego, gdzie łącząc się z układem krążenia następuje wymiana substancji odżywczych i zbędnych produktów metabolizmu z żył. 2. JA: Jak wiadomo maszyna nigdy nie zastąpi człowieka, ale może są jakieś specyficzne elementy które odróżniają mechaniczny drenaż od dotyku człowieka? Odp Eweliny: Przede wszystkim warto podkreślić, że manualny drenaż limfatyczny musi być wykonywany przez wyspecjalizowanych terapeutów bądź masażystów.  Celem drenażu jest przyspieszenie przepuszczalności większej ilości zgromadzonego płynu. Stymulacja pulsacji ścian naczyń limfatycznych przyspiesza drenaż do dobrze funkcjonujących naczyń limfatycznych. Masaż uaktywnia proliferację limfatyczną tkanek, czyli reakcję immunologiczną. Musimy zauważyć, że obrzęk zbierający się np. na kostce, nie będzie leczony masażem tylko i wyłącznie na regionie kostki. A terapeuci wręcz przeciwnie zaczną terapie odlegle, udrażniając np. naczynia limfatyczne w obrębie pachwiny. To tak jak z korkiem z powodu wypadku, aby się samochody ruszyły, nie działamy od tyłu napierając na korek a usuwamy zalegające auto ☺  Terapia przez człowieka będzie nakierowana na problem, terapeuta za pomocą dotyku i czucia jest w stanie ocenić stan tkanki, jej sztywność, napięcie, temperaturę. Jakość, wielkość węzłów chłonnych, ich przesuwalność itd. Musimy pamiętać, że naczynia limfatyczne leżą w tkance powierzchownej. W powięzi, która organizuje nam strukturę tkanki podskórnej.  Membrana, którą ma każdy człowiek jest włóknisto-elastyczną siatką jest zbudowana z ok. 2/3 wody, a w niej zawieszone są właśnie naczynia limfatyczne czy nerwy.  Zaburzenia w obrębie powięzi tj. zaburzenia nawodnienia, urazy, stres, nadmierny wysiłek przewlekłe zmęczenie będzie wpływało na funkcjonowanie naczyń limfatycznych.  Mechaniczny nacisk na powieź działa na zasadzie docisku cieczy, dociera do obciążonych obszarów i wyciąga z nich wodę, dla wyobrażenia sobie pomyślmy o ściskanej gąbce. Kompresoterapia, a więc masaż w kosmicznych skarpetach- pomaga na zasadzie ucisku wywieranego na tkanki aby utrzymać w nich właściwe ciśnienie śródtkankowe.  Przepływ płynów będzie tutaj działał na zasadzie gradientu ciśnienia, od wysokiego do niskiego. Aby przeciwdziałać nagromadzeniu płynów w tkance, stymulujemy ją poprzez ucisk, aby powrót płynu z zawartymi substancjami do naczyń krwionośnych i żył był szybszy. Jako ciekawostka. Według marki NORMATEC, urządzenie mechaniczne ma przewagę nad drenażem manualnym wykonywanym przez wyspecjalizowanego terapeutę, przede wszystkim przez możliwość osiągnięcia wyższego ciśnienia. 3. JA: Jak może nas wspomóc taka forma regeneracji ? Odp Eweliny: Zarówno specjalistyczna terapia jak i podejrzewam terapia mechaniczna ma na celu zwiększenie przepływu limfy, normalizację ilości tlenu w tkankach i zmniejszenie reakcji prozapalnych w skórze limfatycznej.  Zatem => Szybsze usuwanie zalegającego płynu i szybsze pozbywanie się zbędnych produktów metabolicznych, które odpowiadają za tworzenie stanu zapalnego.Czyli nasz organizm dzięki drenażowi limfatycznemu jest w stanie usuwać dużo szybciej wszelkie zbędne produkty metaboliczne które powstały podczas intensywnego treningu, zatem wspomaga nasza regenerację po wysiłkową. 4. JA: Rozmawiałyśmy o cisnieniu jakie może wytwarzać takie urządzenie. Nasz model ma zakres 30-110 mmHg i 10 leveli. Możemy sobie więc mniej więcej obliczyć jakie ciśnienie jest przy każdym z leveli. Wiem, że nie każdy level będzie na nas działał tak samo. Czy jest jakaś magiczna granica, od której takie urządzenie faktycznie działa, a które przed tą granicą jest np formą placebo ? Odp Eweliny: Stopień ucisku będzie zależny od obrzęku, u pacjentów chorych z dużym obrzękiem, stosujemy większe ciśnienie. Zatem jeśli ktoś jest zdrowy lekkie ciśnienie będzie stymulowało szybszy przepływ. Jako ciekawstka w wersji podstawowej NORMATEC-a jaką ja miałam, ucisk jest na poziomie do 110 mmHg i jest stały w każdej komorze. Natomiast marka NORMATEC posiada również sterownik Pro, który ma możliwość indywidualnego ustalenia poziomu ucisku w każdej komorze. Co za tym idzie urządzenie PRO może być stosowane do medycznych zastosowań przez fizjoterapeutów, na przykład przy urazach takich jak zmiażdżenie ręki po wypadku. 5. Przejdę teraz trochę do konkretów, które pewnie będą interesowały przeciętnego “Kowalskiego”, czyli takie know/how użytkowania.  JA: Kiedy stosować, przed czy po treningu ?  Odp Eweliny: Zdecydowanie po treningu. JA:Jeśli po to czy trzeba odczekać jakiś czas, czy można bezpośrednio po.? Odp Eweliny: Myśle żę po treningu będzie to najwłaściwsze, to tak jak z oknem na jedzenie i kąpiel bezpośrednio po treningu (do godziny). JA: Jak długo trzeba taki masaż wykonywać, żeby były efekty? Odp Eweliny: Tutaj nie mam zdania ile najmniej,  ale sesja

Normatec, czy to działa? Read More »

Cała prawda o mleku modyfikowanym.

Wczorajsze warsztaty “MAMO to JA” w Gdyni okazały się bardzo pozytywnym przeżyciem, ale natchnęły mnie też do podzielenia się wiedzą w kwestii karmienia niemowląt i mleka modyfikowanego. Zaskoczyła mnie nie tylko ogromna niewiedza mam, ale również bark wiedzy przedstawicielki firmy Enfamil. Jako Bio Mama już przed urodzeniem małej Z była mi znana każda etykieta mlek początkowych, czyli tych z nr 1. Od samego początku wiedziałam, że jeżeli karmienie piersią w naszym przypadku się nie uda to będę wybierała najmniejsze zło dla mojej nowej miłości. Kierowałam się swoją wiedzą na temat żywienia, wiedzą zdobytą w książkach o zdrowym odżywianiu, wiedzą z medycyny naturalnej. Chciałabym zauważyć, że nie jestem lekarzem i moje rady dla Was są ograniczone tylko do mojego osobistego doświadczenia i wiedzy. Każde z mlek modyfikowanych na naszym rynku jest co prawda nieszkodliwe dla naszych pociech, bo takie są wytyczne, ale dlaczego mielibyśmy faszerować nasze dzieci na przykład syropem glukozowym. Jednym z najgorszych zamienników cukru na naszym rynku, który wytworzony jest poprzez hydrolizę skrobi. Są to cukry proste, głównie glukoza z dodatkiem maltozy i innych wielocukrów, które spożywane w dużej ilości przyczyniają się do nadwagi i otyłości. Jest to składnik co prawda lepszy od syropu glukozowa-fruktozowego, ale i tak nie powinien byc podawany małym dzieciom. W szczególności jeżeli chcemy je przyzwyczajać do zdrowego żywienia. Dobra, ponieważ drzemka małej jest krótka a wklejanie tu każdej z etykiet mlek modyfikowanych istniejących na rynku zajęło by trochę. Napiszę czego warto unikać w składach mlek. Zacznijmy od cukrów. Cukry które występują w mleku matki to laktoza, oraz oligosacharydy (np. galaktooligosacharydy i fruktooligosacharydy), naturalne składniki mleka. ****Zapraszam na koniec posta gdzie dla chętnych wytłumaczyłam w paru zdaniach czym są galaktooligosacharydy**** Tak naprawdę tylko te cukry powinny występować w mleku modyfikowany, tak aby przypominało ona jak najbardziej skład mleka matki. Czego powinniśmy unikać: Kolejny składnik na który warto zwrócić uwagę to kwas mlekowy, który jest w mleku HIPP BIO Combiotik 1 i 2. Wydawało by się, że dobry składnik bo działa probiotycznie. Ale analizując składy mlek wyczytałam gdzieś, że nasze maleństwa mają podobno zdolność do przyswajania/ trawienia tylko jednego typu kwasu mlekowego. Inne mogą być powodem ulewań. Zosi kolega z neonatologi, czyli syn Aniu z którą byłam w pokoju po porodzie ulewał po tym mleku, a nie miał tendencji do ulewań kiedy jadł mleko matki.  Nie wiem czy to zbieg okoliczności czy potwierdzenie teorii ale byłam tego świadkiem więc warto ty się z Wami podzielić. Ogólnie HIPP przemawia do mnie zdecydowanie tym że jako jedyne mleko na rynku jest mlekiem organicznym ( zielony listek i te sprawy). Jednak mam wrażenie ( może złudne) że ma mniej witamin niż inne mleka na rynku i może pogarszać odporność malucha. Niestety ta opinia może być subiektywna ponieważ nasza mała Z pijąc na przemiennie z piersią właśnie mleko HIPP-a dostała tak zwaną trzydniówkę. Oczywiście skojarzyło mi się to ze spadkiem odporności i od razu zapaliło się światełko w głowie, że może to być właśnie od mleka. Tłuszcze, czyli których unikać: A co jest najlepsze zamiennikiem mleka? Podobno odmineralizowana serwatka. Tą wiedzę dopiero pozyskałam po książce “Od lekarza do kucharza” w której Pani dr Pediatra, która przeszła na medycynę naturalną opisuję zdrowe żywienie niemowląt, dzieci i dorosłych. Dlatego dbajmy o nasze maluchy, czytajmy składy produktów. Unikajmy cukru, syntetycznych jego zamienników, złych tłuszczy i wszystkiego co nie naturalne !! Moje typy (mleko początkowe do 6 msc życia): 1. Bebilon Profutura Skład: Odmineralizowana serwatka z mleka w proszku, laktoza z mleka, odtłuszczone mleko w proszku, bezwodny tłuszcz mleczny, olej rzepakowy, olej słonecznikowy, olej kokosowy, olej z organizmów jednokomórkowych, galaktooligosacharydy z mleka 8,84 %, koncentrat białka serwatkowego (z mleka), lipidy jaja kurzego, olej rybi, fruktooligosacharydy 0,62%, węglan wapnia, chlorek potasu, chlorek magnezu, cytrynian sodu, kwas L-askorbionowy, L-askorbinian sodu, tauryna, lecytyna sojowa (emulgator), siarczan żelazawy, octan DL-alfa-tokoferolu, siarczan cynku, sól sodowa 5′-monofosforanu urydyny, 5′-monofosforan cytydyny, 5′-monofosforan adenozyny, sól sodowa 5′-monofosforanu inozyny, nikotynamid, inozytol, 5′-monofosforanu guanozyny, L-karnityna, kwas foliowy, D-pantotenian wapnia, siarczan miedzi, D-biotyna, L-tryptofan, DL-alfa tokoferol, palmitynian retinolu, cyjanokobolamina, chlorowodorek tiaminy, cholekalcyferol, chlorowodorek pirydoksyny, siarczan manganu, jodek potasu, selenian sodu, fitomenadion. WNIOSKI: Serwatka jako główny składnik to ogromny plus, wszystkie oleje wyszczególnione to kolejny. Oczywiście następny to galaktooligosacharydy i fruktooligosacharydy. Jedyne do czego ja bym się przyczepiła to lipidy jaja kurzego, które mogą być potencjalnym alergenem. Nie bójmy się lecytyny sojowej i miejmy nadzieję, że w mleku modyfikowanym nie pochodzi z soi modyfikowanej. To według mnie najlepszy zastępnik mleka matki. Najlepszy skład, ale najdroższe. 2. Bebilon H.A.  Ponieważ Bebilon Profutura to chyba najdroższe mleko na rynku. Dlatego numer 2 w normalnej kategorii cenowej. To mleko, które towarzyszy naszej małej Z od 6 miesiąca. Skład laktoza z mleka, koncentrat hydrolizowanego białka serwatkowego z mleka, oleje roślinne, galaktooligosacharydy z mleka, mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem cytrynowym*****, fruktooligosacharydy, dwuwodorofosforan potasowy, chlorek wapnia, olej rybi, chlorek choliny, kwas L-askorbinowy, lecytyna sojowa, tauryna, L-askorbinian sodu, inozytol, siarczan żelazawy, siarczan cynku, sól sodowa 5′-monofosforanu urydyny, 5′-monofosforan cytydyny, octan DL-alfa-tokoferolu, 5′-monofosforan adenozyny, sól sodowa 5′-monofosforanu inozyny, L-karnityna, nikotynamid, sól sodowa 5′-monofosforanu guanozyny, D-pantotenian wapnia, D-biotyna, siarczan miedzi, kwas foliowy, palmitynian retinylu, DL-alfa-tokeferol, ryboflawina, chlorowodorek tiaminy, cholekalcyferol, chlorowodorek pirydoksyny, siarczan manganu, jodek potasu, fitomenadion, selenin sodu. WNIOSKI: Co prawda można by się tu przyczepić do olei roślinnych które nie są sprecyzowane do końca i nie wiemy czy nie ma w składzie oleju palmowego, ale nie ma ani maltodekstryny, ani syropu glukozowego, a są galaktooligosacharydy i fruktooligosacharydy. A jednym z głównych składników jest koncentrat hydrolizowanego białka serwatkowego z mleka, czyli to co najlepsze. Miejmy też nadzieję że emulgatory są naturalne, a nie syntetyczne, ale na pewno to mleko to lepsze zło z całej sterty mlek zastępczych. MOJE TYPY (mleko nr 2 od 6 miesiąca życia) 1. Niestety znowu ten drogi Bebilon Profutura. Co prawda jest drogi, ale jest jego 800 g a innych mlek zazwyczaj 600g, więc cena jest tak naprawdę tylko trochę droższa od innych mlek występujących na rynku. Skład laktoza z mleka, odmineralizowana serwatka z mleka w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, bezwodny tłuszcz mleczny, olej rzepakowy, olej słonecznikowy, olej kokosowy, oleje z organizmów jednokomórkowych, galaktooligosacharydy z mleka 8,16%, koncentrat białka serwatkowego (z mleka), lipidy jaja kurzego, olej rybi, fruktooligosacharydy 0,58%, węglan wapnia, chlorek potasu, fosforan wapnia, chlorek magnezu, kwas L-askorbinowy, cytrynian potasu, tauryna, L-askorbinian sodu, lecytyna sojowa (emulgator), siarczan żelazawy, octan DL-alfa-tokoferolu, siarczan cynku, sól sodowa 5′-monofosforanu urydyny, 5′-monofosforan cytydyny, 5′-monofosforan adenozyny, sól sodowa 5′-monofosforanu inozyny, nikotynamid,

Cała prawda o mleku modyfikowanym. Read More »

szwajcaria weekend

Weekend z dzieckiem: Szwajcaria Bałtowska i JuraPark zimą

Nie przez przypadek ten post powstaje. Chciałabym zaprosić Was w nasze skromne progi. W miejsce gdzie każdy znajdzie coś dla siebie, w miejsce które mam nadzieję urzeknie Was tak samo mocno jak urzekło mnie kilka lat temu. Pierwszy rok razem. Rafał powiedział, że zabierze mnie po sezonie letnim na Półwyspie Helskim do siebie, czyli do Bałtowa. Prowadzi tam Szkołę Narciarsko-Snowboardową, na stoku “Szwajcaria Bałtowska”. Załamana pomyślałam co my będziemy robić na tej wsi. Ja dziewczyna z nad morza, w centralnej Polsce ? No nic nie jadę tam na zawsze, więc spakowałam torby i miałam nadzieję na fajnie spędzony czas. Jak się okazało nie spodziewałam się tego co tu zobaczyłam. Za Radomiem drogi robią się coraz węższe, coraz mniej miejscowości, coraz mniej domów. Jedzie się jednak przyjemnie bo bez samochodów, a drogi są w miarę dobre jak na nasz polski standard. Jedziemy przez straszne męciny, każda wioska to kilka domów przy głównej drodze. Zjeżdżamy przepięknym wąwozem, który przypomina góry Świętokrzyskie i wyjeżdżamy w Bałtowie. Nagle zamiast rozwalających się płotów, widzę chodniki przy których stoi hotel, bank, sklepy, a nawet restauracja. Jedziemy kawałek dalej i wjeżdżamy do Bałtowskiego Kompleksu Turystycznego w którym mieści się stok narciarski “Szwajcaria Bałtowska”, “Jura Park”, “Zwierzyniec Bałtowski”, “Wioska Świętego Mikołaja”, która na czas letni zamienia się w straszącą “Sabathówkę”, “Bałtowski Park Rozrywki, od tego roku Gościniec “Bałtowski Zapiecek”, czyli nasza duma i restauracja z prawdziwego zdarzenia  i wiele wiele innych atrakcji. Gdy tylko przejeżdżamy mostem nad rzeką Kamienną przy której stoi przepiękny stary młyn, dech zapiera mi w piersiach. Ta mała wioska, co miała być kilkoma domami przy drodze i kawałkiem górki na której leży śnieg, okazuje się przepięknym bajkowym miejscem. Bałtowskim Kompleksem Turystycznym, w którym wszędzie jest czysto, każdy kawałek ziemi na której on leży jest zadbany. Wszędzie widać drewniane domki, jedne z pamiątkami, drugie z jedzeniem i napojami, drewniane płoty, czyste chodniki, przystrzyżone drzewka. Nie ma tu plastikowych koszy na śmieci, byle jakich budek z hot-dogami. Wszędzie króluje drewno, kamień i natura. Szczęka opadła mi do ziemi. Jeżeli miałabym porównać to do jakiegokolwiek miejsca “górskiego” w okolicach trójmiasta, czyli do naszych Kaszubskich Szwajcarii – ośrodków narciarskich na pomorzu. To nie sięgają one “Szwajcarii Bałtowskiej” do pięt. Bałtów, który miał byc niczym, okazał się niesamowicie spójnym, pełnym atrakcji wielkim przedsięwzięciem. Ogromna infrastruktura, która gości tutaj wszystkich przyjezdnych, zadowoli nawet najbardziej wymagających. Ale zacznijmy od początku. Co mieści się w naszym Bałtowskim Kompleksie Turystycznym  i dlaczego właśnie tu zapraszam Was na ferie zimowe i wszystkie weekendy. 1. Stok: „Szwajcaria Bałtowska„, czyli główna atrakcja zimowego szaleństwa Jest to główna atrakcja zimowych wyjazdów do Bałtowa. Nasza Szwajcaria Bałtowska to nie tylko 2 wyciągi orczykowe, wyciąg krzesełkowy,  przy których mieści się 5 tras narciarskich oraz snowpark dla każdej freestajlowej głowy, to nie tylko wyrwirączka i ośla łączka dla najmłodszych. Dzisiaj, to jest już ogromny ośrodek narciarski, który oprócz tras i wyciągów narciarskich, zaopatrzy każdego narciarza w sprzęt z najwyższej półki, nakarmi dobrym jedzeniem, pozwoli ogrzać się i przenocować w drewnianych domkach przy stoku, w których ręcznie malowane ściany zaskoczą każdego i zaprosi do kolejnych atrakcji. Wypożyczalnia Mamy tu wypożyczalnie, która należy do sieci WinterGroup zrzeszającej najlepsze wypożyczalnie w Polsce. Znajdziecie w niej sprzęt dla każdego. Goszczą tu firmy takie jak Völkl, Elan, czy Burton. Buty, narty, kijki, kaski dla początkujących i zaawansowanych, narciarski sprzęt testowy z najwyższej półki, snowboardy dla każdej grupy wiekowej, nawet tej najmłodszej. To dzięki tej właśnie wypożyczalni Zosia miała już snowboard na nogach. Butki na rzepy, wiązania na jedną sprzączkę i lekka mała deska to idealne rozwiązanie dla najmłodszych. Trasy w „Szwajcarii Bałtowskiej” W Szwajcarii Bałtowskiej jest 5 tras, z czego każdy znajdzie coś dla siebie. Dla bardziej zaawansowanych mamy wyciąg krzesełkowy i ostrzejszą górkę ,gdzie kawałek czerwonej trasy biegnie tuż pod nim. Dla spragnionych wrażeń mamy snowpark, który postawiony został przez freestylowców dla freestylowców, tych małych i tych dużych, dlatego nie zabranie tu sportowych emocji. Mamy też delikatniejsze trasy dla tych mniej doświadczonych, które biegną nieopodal Wioski Świętego Mikołaja. No i oczywiście nie zabrakło u nas oślej łączki dla wszystkich którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z nartami. Wszystkie trasy są ze sobą połączone, a karnet który kupicie w kasie obowiązuje na każdym wyciągu. Nasze górki położone są na wzgórzach na których mieści się Zwierzyniec Bałtowski, jest to kilkadziesiąt hektarów pełnych dzikich zwierząt. Dlatego u nas widoki są równie ciekawe jak w górach. Co prawda nie ma pnących się po chmury ośnieżonych szczytów, ale jadąc krzesełkiem możecie obserwować ogromne stada biegającej zwierzyny, danieli, jeleni, saren, czy szkockiego bydła. Z trasy biegnącej przy wyciągu orczykowym, kiedyś, można było zobaczyć nawet wielbłądy! I jak tu nie zabrać dzieci do takiego bajkowego miejsca!? 2. Szkółka narciarska „AMIGO-SKI” Rafał jest sprawcą tego zamieszania. Instruktorem jest od czasów studiów, a profesjonalistą, chyba od dziecka. To dzięki niemu nasza szkoła funkcjonuje w taki a nie inny sposób, to dzięki niemu główny nacisk kładziemy na profesjonalizm i bezpieczeństwo. Ale to też On jest ulubieńcem naszych podopiecznych. To on jest jej rozumem a ja od kilku lat jej sercem. Jako szkoła skupiamy się na ujednoliconym systemie szkolenia, tak aby nasi kursanci migrujący od jednego do drugiego instruktora mogli kontynuować dokładnie tam gdzie skończyli. Naszą kadrę kompletowaliśmy przez wiele lat. Każdy z naszych instruktorów ma wieloletnie doświadczenie, każdy z nich z takim samym zapałem i zaangażowaniem podchodzi do swoich kursantów. Każdy z nich też został przez nas i nasze wymogi zaakceptowany, dlatego z czystym sumieniem mogę polecić Wam jazdę z każdym z nich. Nasza kadra w większości jest stała, poza sezonowymi wyjątkami, dlatego atmosfera która jest wewnątrz szkółki przekłada się na jakość szkolenia i zaangażowanie. 3. Wioska Świętego Mikołaja Idąc kawałek po ośnieżonej stromej drodze, znajdziecie się tuż pod bramą za którą leży Wioska Świętego Mikołaja. To tam spotkacie Świętego Mikołaja i jego pomocników. Elfy, Panią Choinkę oraz bajkowe postacie, które nie tylko dadzą Wam duża dawkę niecodziennych zadań, ale i sprawią że świetnie spędzicie tam czas. Dla starszaków, wioska przygotowała przepyszną kawę i smakowite ciasta domowej roboty, które możecie spożyć w cieple kominka i zapachu świeżej choinki. To tam dzieją się magiczne rzeczy takie jak na przykład mielenie grzechów. Wioska to miejsce bajkowe dla małych i dużych. Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony

Weekend z dzieckiem: Szwajcaria Bałtowska i JuraPark zimą Read More »

W górach z dzieckiem – wypad z 2 dzieci solo

Z dziećmi w górach, sama byłam już cztery razy. Nie będę pisała o moich wyprawach chronologicznie bo pierwszy wypad był prawie rok temu. Zacznę natomiast od tyłu, może kiedyś wracając do tego pierwszego razu, bo nie ma co ukrywać ten ostatni jest najświeższy i zaraz był najbardziej wymagający dla mnie. Ci co chcą usłyszeć że taki wypad jest prawie jak leśne SPA i można leżeć z nimi do góry brzuchem, od razu mogą zaprzestać czytania. Owszem można przez chwilę leżeć do góry brzuchem na kawałku kurtki na którejś z górskich Hal, ale przez większość czasu nosisz nadprogramowe kilogramy, podajesz pić jeść, śpiewasz, motywujesz żeby szły dalej i wymyślasz kolejne to zadania do czasu aż szczyt będzie w zasięgu Waszego wzroku. Ci, co natomiast bardziej realistycznie wyobrażają sobie wypad w góry z dwójką małych dzieci, ale czekają też na cudownego tego aspekty – mega więź, wspólny wysiłek i poświęcenie całej siebie dla dzieciaków, zapraszam do tekstu. Czy to w ogóle jest realne? Pierwsze słowa, jakie nasuwały się wszystkim kiedy usłyszeli mój kolejny z rzędu plan na góry z dziećmi, brzmiały zazwyczaj: “Ja bym się nie odważyła.”, ” Ja bym się bała”, “Ale jesteś odważna!” W końcu do odważnych świat należy i tutaj możemy być mniej lub bardziej odważni, ale strach? Zupełnie nie rozumiem strachu, poza tym że ugrzęźniemy gdzieś na skale, albo będziemy musieli nocować w lesie bez namiotu i jedzenia. Ale hej, na Rysy z nimi w zimę nie planowałam iść, a wszystkie wycieczki raczej kończmy przed zachodem słońca, wiec czego się bać. Przecież to są moje dzieci i pewnie, że może być ciężej lub łatwiej, bardziej wymagająco lub mniej, ale przez cały czas to są moje dzieci więc się NIE BOJĘ. Oczywiście mam rożne obawy przed każdym wyjazdem, typu czy obędzie się bez afery podczas podróży, albo czy Zosia nie odmówi i nie uda nam się zrealizować celu wyprawy. Ale to są błahostki, które lepiej lub gorzej jakoś ogarniemy. WSPÓLNIE, bo na takich wyjazdach robimy wszystko WSPÓLNIE. LOGISTYKA NAJTRUDNIEJSZA. Za pierwszym razem taki wypad może wydawać się ciężką pracą logistyczną, ale z każdym kolejnym wszystko będzie znacznie łatwiejsze. Moje sposoby na udaną podróż samochodem to przygotowanie na różne sytuacje. Co prawda zaczynałam od masy rzeczy, które nie do końca się sprawdziły, ale po kilku razach plecaki były znacznie mniej napakowane, za to bardziej przemyślanymi rzeczami. Plecak Zosi:  Zosia część plecaka zawsze pakuje sama. Wybiera sobie teraz ulubioną maskotkę, przytulankę, jakąś lale czy co ona sobie tam ostatnio wkręciła w tą małą głowę. Ja dopakowuję jej jakąś książeczkę (taką co mieści się do plecaka i wiem że ostatnio była HIT-em w domu), którą nie tylko może przeglądać sobie w aucie, ale też będziemy mogły czytać wieczorami na miejscu. Dorzucam piórnik z kredkami i długopisem i jakieś zestawy zabaw dla 4-latka, zagadki i rzeczy do rozwiązywania. Plecak Stasia: Tutaj jest bardziej monotonnie, jak na chłopaka przystało. Są autka takie które mają jakiś element ruchowy, wtedy młody umie się na nich dłużej skupić. Autko z przyciskiem który wydaje jakiś dźwięk też jest mile widziane. Podróż bez konia i innych zwierząt tez byłaby nieudana,dlatego jest tam więcej “pierdół” niż u Zośki. U Stasia w plecaku lądują też książki z twardymi stronami, tak aby łatwo mu się je oglądało i żeby zwyczajnie w świecie ich nie podarł, bo przecież cóż ciekawszego można robić nudząc się którąś z kolei godzinę w samochodzie? Kilka razy z rzędu włożyłam tez Play-Doh. Niesamowite ile czasu dziecko może wytrzymać w foteliku kulając, albo wkładając i wyciągając z pudełka kulkę ciastoliny. Minus playdoh jest taki że nie zawsze wiemy do końca gdzie on to na koniec upchnie, trzeba więc wziąć poprawkę że możemy znaleźć je przyklejone do różnych elementów samochodu. ( Ci co mają auta w skórze, są na wygranej pozycji !) Oprócz tego w podroży zawsze w plecaczkach mają małe woreczki ze smakołykami i bidony z wodą które wkładam do stojaków na picie z tyłu samochodu, bo prowadząc auto jest mi dużo łatwiej je im podać. Przygotowane smakołyki muszą być identyczne, bo przecież jeśli Stasiu wyciągnie banana, którego na przykład Zosia przez ostatnie 2 tygodnie nie ruszała, to ona też będzie na pewno chciała tego banana. Dlatego obowiązkowo w plecach dodatkowo lądują jakieś owoce, banan, jabłko, jakiś batonik (my często kupujemy te z LIDL-a Lupilu ekologiczne, albo HPBA energy bars), ostatnio zorbiłam małe pudełeczka z rodzynkami i suszonymi bananami takimi do pochrupania. Zdarza się, że dostaną “zdrowe lizaki” na momenty kryzysowe, albo żelki najbardziej lubimy te EKO z IKEI, na bazie soków owocowych, ale te rarytasy wolę trzymać z przodu na “kryzysowe chwile”, bo jak wylądują w plecakach to czasami nie uda nam się odjechać z parkingu a już lizaki są w buzi, albo małe rączki dzielnie próbują rozbroić szeleszczące papierki. Co robię z nimi w górach? Przełomowym wyjazdem był nasz wypad w Bieszczady. Lato, 2018 Zosia miała wtedy niecałe 3,5 roku. To był mój pierwszy wypad, bez Rafała, z nimi w góry. Dzień po dniu moje małe dziecko się rozkręcało. Chodziło dalej, dłużej z większą chęcią. Zdobywanie góry było dla niej równie ekscytujące jak dla mnie. Wciągnęła się i tak już nam zostało. Dopóki Stasiu nie chodził było łatwiej teraz ciężej jest jego załadować do nosidła, ale ostatnim razem dałam mu też już sporą część przejść samodzielnie. Robimy trudne i łatwe trasy. Jak jesteśmy na dłużej to często byczymy się któregoś dnia, idziemy na basen, jemy lody albo znajdujemy sobie inną atrakcję tak żeby nogi i te małe ciała odpoczęły. ZAKOPANE – Dzień po dniu. Kocham to miejsce, a najbardziej wtedy kiedy turustów jest tam jak na naparstek. Zresztą na szlakach w zimę szybko przerzedza się towarzystwo. Zimą nie każdy wejdzie wyżej niż Kalatówki, bo zwyczajne adidasy nie wystarczają. Na Kondratowej można zobaczyć już raczej tych na prawdę kochających góry, a najwięcej tam skitur-owców. Zresztą Hala Kondratowa i tamto schronisko to chyba moje ulubione miejsce w Tatrach. Dojechaliśmy w piątek wieczorem. Prognoza pokazywała piękne słońce tak na prawdę tylko w sobotę. Marzyłam więc o Kasprowym. O porządnym cały dniu tułaczki. Zazwyczaj taki coś zaplanowałabym na kolejne dni kiedy to mała

W górach z dzieckiem – wypad z 2 dzieci solo Read More »

testy butow

Testy butów biegowych: Nike Pegasus TRAIL 3

I choć nie raz mówiłam, czy pisałam że większośc jednostek treningowych wykonuje na asfalcie, to wiecie dobrze że kocham góry. Ponadto sama mieszkam w górach świętokrzyskich, a co za tym idzie – nieuniknione jest bieganie po lasach i “pagórkach” 🙂 Jesli chodzi a #trailove buty marki NIKE to nie było mi dane tetsować startowego modelu Terra Kiger 7, posiadam natomiast zarówno wildhorse-y i Pegazy TRAIL 3. Nowy model NIEK TRAIL 3 to but na maksa uniwersalny, chyba jeden z niewielu modeli które możecie używac na asfalcie i w lesie. Jest to but bardzo wygodny, z dużą amortyzacją, nadaje się więc do dłuższych wybiegań i jako but treningowy. Nie jest jednak to but specjalistyczny zatem nie polecam go zaawansowanym biegaczom w góry gdzie zarówno teren jak i warunki pogodowe ( w szczególności mówię tu o deszczu i obłocie) mogą sprawić, że but nie będzie trzymał się odpowiednio podłoża. Jego podeszwa jest tak skonstuowana, że możecie nim biegać na asfalcie, na przykład dobiegając sobie do ścieżki leśnej, jednak przez to wypustki są dosyć niskie co sprawia, że but na śliskim terenie może na prawdę nieźle się slizgać. Jeśli natomiast szukacie uniwersalnego buta, do wszystkiego, mega wygodnego i przede wszystkim ładnego to ŁAPCIE NIKE PEGASUS TRAIL 3. W ramach mojej wspólpracy ze Sklep Biegacza.Z KODEM –> OLA15masz 15 % zniżki na wszystkie produkty w Sklepie Biegacza Ola.

Testy butów biegowych: Nike Pegasus TRAIL 3 Read More »

obozy sportowe

Obozy kolarskie z Na Osi – Cypr 2020/2022

Dzisiaj zabiorę Cię na słoneczną wyspę na Morzu Śródziemnym, gdzie spędziłam dzieciństwo i gdzie co roku spędzamy długie wakacje całą rodzinką. Wychowałam się na Cyprze, na słonecznej wyspie Morza Śródziemnego. W wieku 12 lat wyprowadziłam się tam wraz z moimi rodzicami, którzy po dziś dzień tam mieszkają. Stąd pewnie też moje upodobania kulinarne, które są zupełnie nie polskie! Jednak odkąd wróciłam do Polski na stałe, co najmniej 2 razy w roku razem z moim mężem i dzieciakami odwiedzamy wyspę. A od czasu triathlonu wyjeżdżamy tam w celach treningowych.  Najpierw zabieraliśmy tam znajomych, a potem wspólnie z tymi samymi znajomymi stworzyliśmy wyjazdy dedykowane dla Was. Pracujemy też z innymi firmami jako lokalni przewodnicy.  JAK NAM MINĄŁ KRÓTKI, ALE INTENSYWNY CZAS NA CYPRZE ? Pierwszego roku zorganizowaliśmy 2 turnusy podczas, których przeszkoliliśmy ponad 40 osób które wspólnie z nami i chłopakami z Na Osi-kolarska przestrzeń przemierzali wyspę wzdłuż i w szerz.  Jaka była nasza rola ? Byliśmy przewodnikami, pomagaliśmy w organizacji czasu całej ekipie na miejscu, rysowaliśmy traski, opiekowaliśmy się grupami rowerowymi i dbaliśmy żeby każdemu było dobrze na mojej rodzinnej wyspie. Moim dodatkowym zadaniem było uwiecznienie tych pięknych chwil przez oko aparatu. Mam nadzieję, że poniższa relacja spodoba Wam się tak samo jak mi <3 Czy się udało? Mam nie tylko nadzieję, ale też poczucie że faktycznie tak było. Komentarze zarówno trenerów i dietetyka z Na Osi, oraz ich wszystkich zawodników, dają nam do zrozumienia, że to były na prawdę fajne 2 tygodnie. I jeszcze nie raz spotkamy się wspólnie na wyspie ! SEE YOU NEXT TIME ! <3 <3 <3 Chcesz żebyśmy pomogli tobie i twojej drużynie spędzić fantastycznie czas na słonecznej wyspie? Dlaczego warto pojechać z nami? Bo nikt nie przedstawi i nie pokaże Wam wyspy lepiej niż lokalni ludzie, a za takich się uważamy. Zaprosimy Was do najlepszych, nie-turystycznych restauracji, pokażemy trasy o których przeciętni turyści nawet nie usłyszą i zaopiekujemy się Wami jak nikt inny. Ponadto zrobie Wam fotki, które idealnie nadadzą się na zdjęcie profilowe! Napisz jakie są twoje potrzeby. Wycenimy indywidualnie naszą/moją pracę i wspólnie spędzimy fantastyczny czas! Ola.

Obozy kolarskie z Na Osi – Cypr 2020/2022 Read More »

Biegam w ciąży – start na 5k w terminie

Dawno nie przebiegłam piątki w tak żółwim tempie, która sprawiłaby mi tyle radochy ! Druga ciąża termin na 26.05, wszyscy mówią że z drugą ciążą pójdzie szybciej. Mały w brzuchu też wydaje się mniej cierpliwy niż była Zosia. Nastawiam się więc na wcześniejszy poród. Jednak jak to życie lubi mi pokazać, moje dzieci ewidentnie lubią moją aktywność fizyczną w ciąży, a ja ewidentnie muszę lubić rodzić po terminie! Coraz bliżej wielkiego dnia a tu żadnych oznak, żeby waćpan kwapił się do wyjścia, dlatego coraz częściej zaczęłam spoglądać na naszą ulubiona lokalną imprezę. MOSiR Gutwin Run, 14.05.2017, wydawało mi się nierealne, ale im bliżej było daty tym bardziej czułam że ten bieg będzie mój. Gdy tylko nie szwendamy się po świecie zawsze tu startujemy. Biegi są cykliczne, coś w stylu wielkomiejskich parkrun-ów, przełajowe i składają się z kilku edycji. Jest to jedna z naszych ulubionych imprez biegowych. Tętniąca przyjazną, rodzinną atmosferą. Biegamy tutaj od wielu wielu lat. Mam ogromny sentyment do tej imprezy, to chyba właśnie na Gutwinie był mój pierwszy bieg “uliczny” w którym startowałam. Od tamtej pory biegałam tu w szczycie formy, dla zabawy, jako peace-maker innych, z wózkiem, w ciąży jak i zaraz po. Każdy bieg był inny, ale zawsze z tak samo wielkim uśmiechem wbiegałam na metę. Nasz Gutwin Run to bieganie z bliskimi nam osobami, wśród wielu, wielu znajomych twarzy. Każdy się zna, z każdym chętnie się porozmawia. To też idealne miejsce dla dzieciaków, które oczywiście nie zapomina o najmłodszych i od kilku lat prowadzi też biegi dla nich! Dlacze więc miałaby mnie ominąć ta impreza pomyślałam. Przecież na ostatnich treningach nie raz zbliżałam się do “piątki”. W dodatku moja Pani doktor żartobliwie mówiła, że w terminie mogę biegać i po 15 kilometrów byle blisko szpitala 🙂 Padła więc decyzja że nie ma co wymyślać i biegnę ciążową piątkę. Nie powiem, że nie miałam mini stresa. Owszem miałam. I to nie związanego jak zwykle z czasem, czy wynikiem, ale tym razem bałam się że po prostu moje ciało powie nie, bo przecież ma do tego prawo dźwigając ponad 3 kilogramowego chłopaka w środku. I w odróżnieniu od treningów, nie mogłam sobie po prostu stanąć i zawrócić, bo impreza jest w środku lasu, który nie do końca znam, więc wolałam mieć kogoś ze sobą. Tak w razie co. Mój R na szczęście bardzo szybko podłapał temat, chyba wolał sam kontrolować mnie, moje tempo i cały ten bieg, decyzja padła więc, że lecimy rodzinnie. We 4-rkę ! On z Zosią w wózku (zdarza się to bardzo rzadko) i ja z młodym w brzuchu. Już na samą myśl serducho mi się uśmiechało. W którymś momencie na trasie dołączył do nas kolega, dla którego ta piątka miała być rozgrzewką do późniejszej dychy. Młoda dawała czadu krzycząc do wujka: “Dawaj, wujek, dawaj!”, chłopaki przegadali całą trasę, a ja nie mogłam przestać się śmiać widząc jak Kola (który się rozgrzewał), dla którego moje żółwie tempo było na tyle wole, że przeleciał chyba pól trasy krokiem dostawnym, albo robiąc sobie skipy, podskoki i inne tego typu ćwiczenia. Nie był to bieg łatwy dla mnie i mojego ciążowego organizmu, ale była to taka wisienka na torcie na koniec tej całej ciążowo-treningowej przygody. Pomimo, że nie biegło mi się super, nogi grzęzły w sypkim piachu i nawet małe leśne podbiegi dały mi się we znaki to było wesoło, rodzinnie, na luzie i z uśmiechem na buzi. Nie wiem czy Wam polecam tego typu akcje. Każdy z nas jest inny, każdy ma inne podejście do życia i różnych sytuacji. Ja osobiście miałam z tego ogromną frajdę. Znam swój organizm na tyle  dobrze że nie obawiałam się jakiś przygód, a biorąc pod uwagę, że biegłam już w terminie porodu miałam cichą nadzieję, że weźmie mnie na rozwiązanie zaraz po 🙂  Te z Was które czują, jak zachowują się wasze ciała podczas biegania z brzuszkiem, będą wiedziały czy mogą startować w dwu-paku. Znam osoby, które robią o wiele więcej kilometrów niż ja w ciąży, znam takie co startują w dużo dłuższych biegach w równie zaawansowanej ciąży. I tak jak wydawało mi się, że robienie półmaratonu w 36 tygodniu ciąży to przesada, tak z perspektywy czasu, myślę sobie, czym to się różni od moich wybryków. Dlaczego nie? Jeśli właśnie ta mama biega tyle na treningach i czuje, że jej organizm bez problemu sobie poradzi z takim kilometrażem, to to jest Twoja decyzja i trzymam za Ciebie mocno kciuki. Dziękuję organizatorom, że się nie przestraszyli i pozwolili mi wystartować w tak zaawansowanej ciąży i przepraszam wszystkich ratowników, którym narobiłam stracha, że będą musieli karetką mnie zwozić z trasy prosto do szpitala. Minął tydzień od startu, a ja nadal w dwupaku 🙂 I choć miałam cichą nadzieję, że zakończe je na porodówce to niestety dobiegłam do końca, mam się dobrze i dawno się tak fajnie nie bawiłam na biegu. Ola.

Biegam w ciąży – start na 5k w terminie Read More »

Scroll to Top